Boskie 500+

Jak Pan Bóg daje zajączki to nie poskąpi też i łączki - tak mawia mój brat. A jak to jest w praktyce? Zajączki mam na razie trzy a łączki.... może po kolei jak to się stało, że zostałam mamą, do tego wielodzietną i nie pracującą zawodowo.
O tym, że chcę być żoną i matką wiedziałam chyba od zawsze. Nigdy nie miałam ciągot do żadnego innego powołania. Ale gdy mama pytała:
- A kim Ty Kasiu chcesz zostać gdy dorośniesz?
- Dziennikalka
- Ale dziecko Ty nie mówisz "r"
- Pani Nina Telentiew tes nie
I tyle, nie było dla mnie przeszkód. Mając 17 lat zaczęłam współpracę z radiem. Po kilku latach była gazeta i nagroda dla młodych dziennikarzy przyznawana przez Stowarzyszenie Dziennikarzy RP. Potem znowu radio i już autorska audycja w dobrym czasie antenowym. I tak rozwijała się ta moja "kariera". Aż w sklepie z butami spotkałam kolegę z czasów szkolnych, który 9 miesięcy później został moim mężem. Wiedziałam, że po ślubie wyjadę do Warszawy i w zasadzie bez żalu zostawiłam radio. Ale zdecydowałam się na podwójne nazwisko, tak furtka bo przecież to na panieńskim nazwisku budowałam "karierę" 😂
Gdy pytano mnie ile chciałabym mieć dzieci odpowiadałam: chcę mieć katolicką liczbę dzieci, tzn. ile Pan Bóg da. Zakładając oczywiście, że będzie dawał i do tego w mądrości i z rozsądkiem. Szybko przekonałam się, że nie wiedziałam co mówię. Dziecko nie mogło się począć a diagnozy lekarskie nie były tu pocieszające - bezpłodność choć nie bezwględna (czy jakoś tak to brzmiało). Jak to? Przecież zero to nie jest katolicka liczba dzieci 😊 Dane nam było w końcu być na rekolekcjach na których kwestie dzieci oddaliśmy Bogu. I poszło.... zaraz w pierwszym cyklu począł się Jaś. Potem Staś i Zosia i o bezpłodności już nikt nie pamiętał, worek otworzył się w obfitości 😊.
Z każdym kolejnym dzieckiem rosła we mnie pewność, że bycie mamą to jest moja KARIERA. I chociaż codziennie czuję się sfrustrowana sobą to tej pewności nie tracę. Gdybym teraz musiała iść do pracy to absolutnie za karę.
Ale pieniądze przecież nie spadają z nieba. Ano niestety jak pada to deszcz lub śnieg ale to nie znaczy, że pieniądze nie są w Bożych rękach. Moj mąż, poza absolutnymi wyjątkami, nie siedzi w pracy po 38h/dobę (korpodoba to chyba 45h 😊). Mamy kredyty, rachunki, wyrastające z ubrań dzieci i generalnie życie. Mamy nawet rządowe 500+😊 . Podliczając wszystkie nasze zobowiązania ta jedna pensja nie powinna nam wystarczyć na przeżycie miesiąca. I czasem na naszym koncie jest zero złotych lub mniej (jak teraz)ale nigdy się nie zdarzyło żeby w domu nie było jedzenia, owoców, warzyw... Co roku wyjeżdżamy gdzieś na urlop: było morze, góry, Mazury, Toskania... Skąd na to pieniądze? Z nieba, dosłownie, jednak spadają z nieba. I chociaż nie jest to wcale łatwe życie i nie jedną godzinę już przepłakałam z bezsilności to Pan Bóg naprawdę nie skąpi nam łączki. I to Boskie 500+ nie ma już ograniczeń rodem z socjalizmu 😊
Kiedyś uczestniczyłam w dyskusji na temat czy kobiety pracujące w domu powinny dostawać od Państwa wynagrodzenie za swoją pracę. Jakoś nie ma we mnie na to zgody. Gdyby takie pieniądze były przyznawane to zapewne bym je przyjęła tak jak przyjmuje owe rządowe 500+ (przez ludzi też Bóg działa) ale jak  wycenić miłość. Nie jestem przecież kucharką, sprzątaczką, pielęgniarką, kierowcą, nauczycielem, psychologiem, negocjatorem, logistykiem, menagerem... choć wszystkie te prace wykonuję. Jestem ŻONĄ i MAMĄ to moja KARIERA ❤


Komentarze

  1. lubię Twój dystans do "kariery" ;-)
    i w ogóle, chociaż nie zazdroszczę, to trochę zazdroszczę jednak, bo to dobre doświadczenie. a co z tymi, którzy go nie mają? którym jednak brakuje? ostatnio podśpiewywałam pod nosem i mój umysł mi podrzucił "Przypatrzcie się dzieciom w Afryce..."

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, czytam 7 raz ten komentarz i przepraszam ale nie rozumiem. Co autor mial na mysli?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty