Kilja słów o edukacji domowej

Ponieważ jest środek lata, i wakacji, to przekornie napisze Wam coś o edukacji. Edukacji domowej. Bo taką formę nauczania wybraliśmy dla naszych dzieci. Zaraz na początku prowadzenia bloga wspominałam już o tym TU
Ja o edukacji domowej usłyszałam jakieś 15 lat temu. Wtedy myślałam, że jest to co najmniej dziwne. Choć bardziej myślałam, że to jest po prostu chore :) Ale miałam trochę czasu żeby zdobyć wiedzę i trochę oswoić się z tematem. I jest to decyzja, która dojrzewała we mnie bardzo powoli. Gdy rodziły się nasze dzieci nie miałam gotowego planu na ich życie i edukację. Ostatecznie podjęliśmy taką właśnie decyzję i póki co nie żałujemy jej.
Czym jest edukacja domowa? Jest uczeniem dzieci w domu, przez rodziców lub osoby, które rodzice do pomocy zaproszą. Wedle prawa można taką edukację odbywać aż do matury. Na każdym etapie można też ją przerwać lub rozpocząć. Trzeba spełnić kilka wymogów.
Zgłosić się Państwowej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej aby zdobyć opinię o rozwoju dziecka. Wydanie takiej opinii poprzedza badanie. Co ważne opinia nie jest zgodą lub niezgodą na podjęcie edukacji domowej. Jest opinią, która informuję o rozwoju dziecka. Tyle. Ustawodawca wymaga, trzeba to zrobić. Opnię wydaje się na dany etap edukacyjny więc ten krok, jeśli tylko chcemy kontynuować ED, należy co kila lat powtórzyć. My do tej pory trafialiśmy na bardzo przyjazną poradnię i z wydaniem opinii nie było problemu. A nawet więcej, opinia zawsze była pisana w taki sposób żebym  ja, jako mama i nauczyciel, mogła z tego jak najwięcej skorzystać. Ale wiem, że bywa różnie. Zdarza się, ze poradnie w ogóle odmawiają przyjęcia dziecka na badanie, tłumacząc się brakiem miejsc i wolnych terminów. Jest to oczywiście niezgodne  z prawem. Wówczas należy zgłosić się na badanie wysyłając pismo listem poleconym. Poradnia ma, wedle prawa, 30 dni na wydanie opinii.
Gdy opinia już jest to wybieramy szkołę. Bo do jakiejś szkoły dziecko musi być zapisane. Do niedawna mogła być to dowolna szkoła w Polsce. Od roku istnieje rejonizacja edukacji domowej więc szkoła musi być w województwie, w którym mieszkamy. Dalej już mamy wolną rękę. Można wybrać dowolną szkołę, która zechce nas przyjąć w systemie ED. Warto z tego prawa skorzystać i wybrać szkołę przyjazną edukacji domowej. Każdy uczeń w systemie ED ma obowiązek raz w roku zdać egzamin z całego wymaganego materiału. Chyba każdy z nas spotkał w swoim życiu choć jednego takiego nauczyciela (szczęśliwy ten kto nie) który próbował udowodnić, że nie mamy wiedzy. Nawet jeśli nie było to prawdą. Jeśli wybierzemy szkołę, która nic nie wie o edukacji domowej lub traktuje ją jako dopust Boży może się zdarzyć, że zorganizuje nam taki egzamin, który na długo zapamięta i uczeń i rodzice. Nie oznacza to wcale, że egzamin w szkole przyjaznej to tylko formalność. Wiedza sprawdzana jest rzetelnie ale mamy szansę być tam potraktowani po ludzku. Jeśli uczeń nie zda egzaminu musi w następnym roku szkolnym zacząć naukę w szkole stacjonarnej.
Jak już wybierzemy szkołę to wypełniamy odpowiednie dokumenty, czekamy na zgodę dyrektora i zaczynamy przygodę życia :)
Jak to wygląda w praktyce? Nie ma jednej odpowiedzi. W każdej rodzinie inaczej. Jedni przenoszą szkołę do domu, inni chcą się totalnie odszkolnić. Tak naprawdę nie ma to znaczenia, ważne żeby odpowiadało to danej rodzinie. Istotnym celem ED jest to by wzbudzić, czy może raczej nie zabić, w dziecku naturalnej ciekawości świata, chęci dowiedzenia się jak on działa czyli tak naprawdę  zdobywania wiedzy. Rolą rodzica jest tak naprawdę podsuwanie narzędzi do samodzielnej nauki.
Spotkaliście się kiedyś ze stwierdzeniem, że szkoła uczy i wychowuje? Mam nadzieję, że nikt już nie wierzy w to kłamstwo. Od wychowywania są rodzice. Psychologia mówi o tym, że podstawowy rozwój o jaki mają zadbać rodzice to rozwój psychiczny. Jeśli ten będzie harmonijny to rozwój fizyczny i intelektualny będzie już niejako konsekwencją tego harmonijnego rozwoju psychicznego, będą go jakby gonić. Jeśli dziecko nie znika nam na kilka godzin dziennie w nieznane i nie zawsze przyjazne środowisko szkolne to mamy większe szanse o ten rozwój psychiczny zadbać. Oczywiście ED nie jest magiczną tabletką. Podobnie jak zdarzają się durni nauczyciele, zdarzają się także durni rodzice. Nie mniej jednak do budowania relacji potrzebny jest między innymi czas spędzony wspólnie. I system edukacji domowej ten czas nam daje.
Ja jeszcze tego doświadczenia nie mam, bo mam dzieci w 1-3 ale słyszałam już od wielu rodzin, że ich dzieci w starszych klasach uczą się systemem blokowym. Same tak wybierają, intuicyjnie. To znaczy, że np. przez tydzień uczą się fizyki. I mózg przez ten tydzień jest w trybie fizyka. Kolejny tydzień, czy miesiąc, to polski itd. Neurodydaktyka zbadała to zjawisko i okazuje się, ze wyniki badań przemawiają na korzyść ED. W szkole stacjonarnej mamy w ciągu jednego dnia plan lekcji: polski, historia, w-f, chemia, matematyka, religia. I między każdą lekcją 5-10 minut przerwy. Badania pokazują, ze mózg nie funkcjonuje w ten sposób, nie potrafi się tak przestawiać więc finalnie uczeń nie wynosi z takiej mieszanki lekcji tyle ile mógłby.
Lekcje w szkole zaczynają się z reguły o 8.00 I na pierwszych lekcjach zazwyczaj są tzw. trudniejsze przedmioty (matematyka, chemia itp.) gdyż wtedy mózg jest rzekomo wyspany. I tu znów kłania się neurodydaktyka, która teorii wyspanego rano mózgu zaprzecza. Młody, dojrzewający organizm ma inne fazy snu i czuwania niż dorosły. W dorosłym organizmie ok 21.00 zaczyna się wytwarzać melatonina. Około 24.00 jest jej najwięcej i ok 3.00 zaczyna spadać. Jeśli więc dorosły pójdzie spać około 22.00-23.00 to o 8.00 rano jego mózg będzie faktycznie wyspany. U młodego człowieka jednak melatonina zaczyna wytwarzać się około 24.00, o 3.00 jest jej najwięcej i 6.00 zaczyna spadać. Dlatego młodzi ludzie lubią siedzieć po nocach, uczyć się po nocach. A że młody człowiek też potrzebuje przespać 6-8 godzin to o 8.00 jego mózg jeszcze zdecydowanie wyspany nie jest. W ED tego problemu nie ma, nie ogranicza nas plan lekcji, dzwonki i trudne poranki.
Celowo nie piszę tu dziś o socjalizacji. To jest pytanie, które słyszę najczęściej "A nie boisz się, że...?" W domyśle, ze Twoje dzieci wyrosną na odludków. Jeśli ktoś naprawdę postrzega nas jako bardzo smutnych ludzi, którzy przebywają tylko w swoim sosie bo boją się innych ludzi to ja chyba nie za bardzo chce się  w ogóle takiej osobie tłumaczyć z czegokolwiek. I moje doświadczenie jest takie, że osoba, która zadaje to pytanie wcale nie chce znać odpowiedzi. Chce tylko tak naprawdę pokazać, ze według niej to zła decyzja. Więc moje produkowanie się i opowiadanie o socjalizacji nie ma sensu. I jest to rozmowa podobna do tych o religii czy polityce. Zatem, drodzy czytelnicy, jeśli chcecie się dowiedzieć o socjalizacji w ED musicie doczytać sami ;) Literatury nie brakuje.
Zachęciłam, zniechęciłam do ED? Nie taki był cel tego posta. Chciałam odpowiedzieć, tak zbiorczo, na kilka pytań, które dostaję. Moje dzieci, obserwując swoich szkolnych kolegów, mówią że do szkoły stacjonarnej nie chcą iść. Jeśli im się to zmieni poszukamy wspólnie najlepszej szkoły dla nich. Nie wiem też czy będziemy się uczyć w domu aż do matury. To otwarta droga, nasza przygoda 💜

Komentarze

Popularne posty