Martwe narodziny

To jest reportaż, który napisałam w 2005 roku dla Dziennika Wschodniego. Nie wiem dlaczego ale wrócił do mnie ten tekst. Minęło już tyle lat a tak niewiele zmieniło się w świadomości społecznej. Szczęśliwie cokolwiek drgnęło w prawie kościelnym. Lekarze niestety ciągle zbyt często mówią kobietom, że to co miały w brzuchu to nie było dziecko tylko puste jajo. Rozumiem, że puste jajo się zdarza ale jak można tak powiedzieć kobiecie, której tydzień wcześniej ten sam lekarz pokazywał bijące serduszko a po stracie (może w dobrej wierze) mówi, że to było właśnie puste jajo. Jedna z bohaterek tego reportażu tak usłyszała od swojego lekarza i poczuła, że nie tylko straciła dziecko ale że ktoś chce jej w ogóle odebrać prawo do macierzyństwa.
To był dla mnie bardzo trudny reportaż i do dziś pamiętam twarze tych kobiet, ich łzy i emocje jakie nam wtedy towarzyszyły. Mam nadzieję, że dziś już uporały się ze stratą i są szczęśliwymi kobietami, może matkami.
Wrzucam ten reportaż właśnie dziś, 1 listopada, w dzień Wszystkich Świętych bo jestem przekonana, że te dzieci, zmarłe zanim zdążyły się narodzić, to ogromna rzesza świętych, którzy orędują za nami.


– Ja wiem, że wszystko jeszcze przede mną, ale przecież nikt nie wróci życia mojej ukochanej Julce – mówi Monika. I w ciszy przełyka łzy. – Cały czas mam wyrzuty sumienia, że nie pochowałam mojego dziecka. Przecież to był już człowiek – wspomina Kinga.

Poronienie zdarza się bardzo często. A jednak wciąż pozostaje tematem tabu. Gdy po kilku miesiącach ciąża kończy się niepowodzeniem nikt nie mówi o śmierci. Dziecku odbiera się człowieczeństwo. Matce prawo do przeżycia żałoby.

Obojętność

Normą jest brak zrozumienia dla tragedii kobiety.

– Do szpitala trafiłam, bo miałam ból brzucha i plamienie. Jeszcze tej samej nocy straciłam moje dziecko. Rano lekarze powiedzieli tylko, że już po wszystkim i kazali przygotować się do zabiegu. Nie wiedziałam, co to znaczy po wszystkim i jaki to zabieg. Bałam się. Zaczęłam płakać a lekarze zaczęli krzyczeć, że nie wolno mi płakać, bo trudniej będzie mnie znieczulić przy zabiegu – mówi Monika, która poroniła w dziesiątym tygodniu ciąży.

Szpitale zapewniają kobietom opiekę medyczną i nic więcej. – Po stracie dziecka kobieta powinna trafić do poradni konsultacyjnej, by uzyskać pomoc. Trzeba sprawdzić przyczyny poronienia by uniknąć go w przyszłości. Znanych jest wiele przyczyn poronień, do najczęstszych należą przyczyny genetyczne, zaburzenia hormonalne, choroby immunologiczne, anatomiczne nieprawidłowości narządu rodnego. Strata dziecka to dla kobiety bardzo trudne przeżycie. Nie wystarczy wyjaśnić jej przyczyny poronienia, potrzebne jest wsparcie. Do niedawna mieliśmy na etacie psychologa, ale na ten etat skończyły się pieniądze– mówi Artur Mroczkowski z Kliniki Rozrodczości i Andrologii w Lublinie.

Nie wiem

Lekarze jednak nie zawsze traktują kobietę z taką troską. – Na Izbie Przyjęć zapytałam lekarza dlaczego tak się stało. Odpowiedział mi tylko, że nie wie. Tu jeszcze potrafiłam go zrozumieć. Ale w szpitalu robili mi mnóstwo badań. I gdy byłam wypisywana do domu powtórzyłam swoje pytanie. Wówczas usłyszałam już, że tak się po prostu zdarza i nie zaproponowano mi niczego na przyszłość. Dopiero po miesiącu, przez przypadek, dowiedziałam się, że da się zbadać przyczyny poronienia. Co więcej, że jest to ważne bo można uniknąć porażki w kolejnej ciąży – mówi Kinga, która straciła dziecko w piątym miesiącu ciąży.

Nie płacz

Strata dziecka to sytuacja trudna także dla najbliższych. Często wprowadza ich to w zakłopotanie. Chcieliby pomóc, ale pozostaje pytanie: jak? – Jeszcze ze szpitala zadzwoniłam do mamy – opowiada Monika. – Powiedziała do mnie nie płacz jeszcze wszystko przed tobą. Ostatecznie przecież lepiej, że to stało się teraz niż później. Wiem, że mama chciała pomóc, ale to, co powiedziała było straszne. Ja wiem, że wszystko jeszcze przede mną, ale przecież nikt nie wróci życia mojej ukochanej Julce.

Jak żyć?

Catherine Sanders w książce „Jak żyć po stracie dziecka” pisze: „Gdy dziecko umiera zanim się urodzi, wielu przyjaciół i krewnych wręcz ignoruje tę śmierć. Nie potrafią sobie wyobrazić, że można latami rozpaczać po śmierci dziecka, którego się nigdy nie widziało”. Tymczasem jest to wydarzenie, którego nie da się wymazać z pamięci, nawet jeśli śmierci dziecka kobieta doświadczyła wiele lat temu.

– Ja poroniłam piętnaście lat temu. Po wyjściu ze szpitala wszyscy traktowali mnie jakbym przeszła zabieg usunięcia wyrostka robaczkowego. Na pewno nikt nie mówił wtedy o żadnej śmierci. Ja sama czułam się rozdwojona. Myślałam, że to ze mną jest coś nie tak. Czułam, że straciłam kogoś najbliższego, ale przecież nie można było mówić o tym, że straciłam dziecko. Nie miałam szansy na przeżycie żałoby. A do dziś boli mnie gdy widzę na ulicy szczęśliwe młode matki. Zastanawiam się wtedy czy właśnie tak wyglądałby mój synek – opowiada Maria. Poroniła w czwartym miesiącu.

Pogrzeb

Kolejną trudnością, jaką mogą napotkać rodzice jest pogrzeb. – Jest to obrzęd bardzo pomocny do przeżycia żałoby, to moment kiedy bardzo namacalnie do świadomości może dotrzeć fakt o śmierci. Jest to pomocne by dalej móc przeżywać żal po stracie – mówi Dariusz Kuncewicz, psycholog.

Przepisy Kościoła Katolickiego jednak nie dają jasności, co do pogrzebu dzieci poronionych lub przedwcześnie urodzonych. – Gdy dziecko urodzi się przedwcześnie Kościół Katolicki przewiduje nabożeństwo z modlitwą za dziecko nieochrzczone. Gdy natomiast strata dziecka nastąpiła na tyle wcześnie, że niemożliwe jest wydanie ciała, bardzo trudno jest znaleźć w księgach liturgicznych jakąkolwiek wskazówkę, co do formy towarzyszenia rodzicom – wyjaśnia ks. Piotr Kieniewicz z Instytutu Teologii Moralnej KUL.

Tabu

– Cały czas mam wyrzuty sumienia, że nie pochowałam mojego dziecka. Przecież to był już człowiek. Zaraz po wyjściu ze szpitala poszłam do mojego proboszcza, ten powiedział mi, że nie wie co z tym zrobić i lepiej żebym to zostawiła tak jak jest, czyli bez pogrzebu. Nie wiem czy zrobiłam dobrze, że go posłuchałam. Dziś mam wrażenie, że moje dziecko jakby rozpłynęło się w powietrzu, jakbym pozbawiła go człowieczeństwa i prawa do godnego odejścia – opowiada Kinga.

Poronienie wciąż pozostaje społecznie tematem tabu. Być może tak jest wygodniej, bo nie trzeba traktować tego jako śmierć, która zawsze jest wydarzeniem trudnym. Jednak kobietom, które straciły swoje dzieci, takie podejście może co najwyżej zaszkodzić. – Nie wymagam od ludzi zbyt wiele. Chciałabym tylko, by pozwolono popłakać mi nad moim dzieckiem – mówi Maria.

Komentarze

Popularne posty